Ta historia zrobiła dużo hałasu kilka lat temu. „Costa Concordia”, jeden z najpiękniejszych i najdroższych statków na świecie, głupio wpadł w pułapkę u zachodnich wybrzeży Włoch i ledwo dotarł do brzegu. Większość pasażerów rejsu uciekła, ale trzydzieści osób zginęło, a dwóch nadal zaginęło. Wypadek liniowca Costa Concordia nie bez powodu uważany jest za apoteozę absurdu.
Jedynym winnym śmierci gigantycznego statku był jego kapitan, Francesco Schettino, który arbitralnie zlekceważył wszelkie możliwe zasady nawigacji, kierunki żeglugi i standardy nawigacji. Odchylenie o trzy i pół mili od trasy było spowodowane chęcią kapitana powitania starego przyjaciela, który wieczorami miał zwyczaj przesiadywania na brzegu wyspy. Doświadczony wilk morski jakoś nie pomyślał o możliwych pułapkach w tym miejscu. Ale po zderzeniu idiotyzm trwał nadal. Costa Concordia została uderzona o długość trzydziestu metrów, a pasażerowie nie mogli nie poczuć uderzenia i pisku.
Operacja ratunkowa
Kapitan przez długi czas nie mógł zdać sobie sprawy z faktu dokonanego, nawet zapewniał pasażerów, że nie ma się czym martwić nawet po rozwiązaniu „drobnych problemów technicznych zgenerator" liniowiec "Costa Concordia" będzie nadal płynął po trasie. Podczas gdy kapitan uspokajał pasażerów w wewnętrznej sieci radiowej, woda nadal napływała do ładowni. stopni, a Costa Concordia mogła się wywrócić. Ostatecznie zapowiedziana ewakuacja trwała miejsce w chaosie i panice.
Kapitan nawet nie zadał sobie trudu, aby wysłać sygnał o niebezpieczeństwie i poprosić o pomoc przybrzeżne służby ratownicze. Na pokładzie statku wycieczkowego znajdowało się w tym momencie 3216 pasażerów oraz ponad tysiąc członków załogi i obsługi. Wszyscy ci ludzie przez przypadek znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Mieli szczęście tylko w tym sensie, że było bardzo blisko wybrzeża wyspy Giglio. Ci, którzy nie mieli wystarczająco dużo miejsca w łodziach ratunkowych, mieli możliwość dopłynięcia do niej. A sam statek, pod koniec swojej swobodnej podróży, nie opadł na dno, lecz leżał na boku w pobliżu wioski na wyspie Gil Porto. Gdzie pozostaje do dziś. Ostatnich pasażerów zabrano z niej już nad ranem za pomocą helikopterów. Nie udało się uratować wszystkich.
Costa Concordia - co dalej?
Mieszkańcy małej i mało znanej wyspy u wybrzeży Włoch przez kilka dni odczuwali zainteresowanie wszystkich światowych mediów. A sama wyspa nagle stała się właścicielem takiegowidoki, takie jak wrak transoceanicznego statku wycieczkowego na jego brzegu. Costa Concordia był jednym z dziesięciu największych tego typu statków na świecie. Mieszkańcy wyspy pilnie domagają się, aby gdzieś go wywieziono. Ale to zadanie jest trudne technicznie i bardzo kosztowne finansowo. Do tej pory udało się przeprowadzić jego pierwszą część - statek został doprowadzony do pozycji pionowej. Dyskutowana jest kwestia jego przyszłego losu.